8 marca, 2021
Nie liczy się płeć, lecz to, jak myślisz
Nie liczy się płeć, lecz to, jak myślisz
Rzeczownik „motoryzacja” jest rodzaju żeńskiego, więc nikogo nie powinno dziwić, że zajmują się nią także kobiety – i robią to świetnie. W Grupie DBK wiemy o tym bardzo dobrze. Codziennie udowadniają nam to Panie, które są częścią naszego zespołu i wykonują przeróżne zadania. Od tych administracyjnych, po naprawy i lakierowanie.
Bohaterki tego tekstu same przyznają, że informacja o tym, czym się zajmują, budzi czasem zdziwienie. Jednak z tego, co nam powiedziały, bije przekonanie, że cechy, które w pracy się liczą – umiejętności, podejście, zapał, otwarty umysł, doświadczenie – nie mają płci. Wiktoria Iwandowska pracuje w serwisie Grupy DBK w Święcicach koło Warszawy jako mechanik układów zasilania. Z kolei Kinga Szyszko lakieruje pojazdy, które trafiają do oddziału Grupy DBK w Olsztynie.
Początki i szczepienie bakcyla
Utarło się, że inspiracją dla dziewczyn, które wiążą swoją karierę z samochodami czy motocyklami, często są ojcowie. Przykład Kingi i Wiktorii pokazuje, że to nie zawsze jest regułą, a czasem wpływ ma także… mama. – Nie zaraziłam się od nikogo. Sama się zaraziłam (śmiech). W dzieciństwie uwielbiałam oglądać program „Pimp my Ride”, w którym rewelacyjni fachowcy, jak artyści zmieniali przeciętne samochody w odjechane, zaczarowane cuda, więc może dlatego dziś sama maluję pojazdy – wyjaśnia Kinga. – Mama wyganiała mnie z kuchni, więc szłam do taty, do garażu, a tam nie było nudy. Czekały na mnie różne ważne zadania. Czyszczenie kluczy i odkładanie na miejsce, żeby potem ich nie szukać. Zawijanie i opisywanie wymontowanych części, by wiadomo było, co to jest i z czego pochodzi. Czasem trzeba też było trochę posprzątać. To była niby zabawa, ale jak się okazało, także cenna lekcja. Tata w ten sposób nauczył mnie organizacji i porządku. To dziś procentuje – opowiada Wiktoria.
Wjazd na zawodową autostradę
Zawodów uznawanych za męskie jest cała masa. Przekonywał się o tym serialowy Czterdziestolatek, ilekroć spotykał słynną kobietę pracującą. Postać, fantastycznie kreowana przez Irenę Kwiatkowską, żadnej pracy się nie bała, a bywała m.in. ekspertką samochodową PZM, operatorką koparki czy specjalistką od uszczelniania okien taśmą metalową. W rzeczywistości nikt nie zmienia branży tak często jak serialowa postać, więc wybór zajęcia niekoniecznie jest łatwy i bezstresowy. Dlatego w rozmowie z Wiktorią i Kingą nie mogło zabraknąć pytania, dlaczego akurat TEJ pracy się „nie bały”?
– Miałam już porządny „wsad”. Znałam się na kluczach, „katalogowaniu” części, więc stwierdziłam, że skoro już coś umiem, to będę mnożyć ten kapitał – mówi Wiktoria o wiedzy zdobytej na „praktykach” w garażu taty. – Decyzję, by dalej rozwijać się w kierunku motoryzacji, podjęłam w gimnazjum. Jasne, myślałam o innych zawodach, bo przecież wybór jest szeroki. Wśród alternatyw nie było jednak niczego, co robiłabym z czystą przyjemnością. Lubię się trochę pobrudzić. Może to zdecydowało – śmieje się Wiktoria. – Jak to się stało? Lakiernia skradła moje serce, choć za pierwszym razem dostałam od niej kosza (śmiech). W miejscu mojej pierwszej poważniejszej pracy, jeszcze przed Grupą DBK, znajdowała się lakiernia. Wiele razy prosiłam właściciela, żeby dał mi szansę i pozwolił spróbować swoich sił w tym zawodzie. Nie skorzystał. Może i dobrze się stało, bo chyba nie chciałabym pracować u kogoś, kto we mnie nie wierzył już na starcie – analizuje Kinga. – Gdy zatrudniłam się w Grupie DBK, to wykonywałam różne zadania, trochę po to, by sprawdzić, gdzie sprawdzę się najlepiej. Oczywiście nadal ciągnęło mnie do lakierni. Sądziłam, że przeszkodą może być mój brak doświadczenia, ale dostałam szansę, wykorzystałam ją i zostałam. Po prostu przepadłam – dodaje lakierniczka z Olsztyna.
Płeć czy osobiste predyspozycje, czyli sztuka bycia… dobrym
Stereotypy społeczne są jak lód na rzece. Trzeba go regularnie rozbijać, bo trudno pozbyć się go raz na zawsze. W końcu znowu przyjdzie mróz, z którym przyjdzie się zmierzyć. W przypadku pracy i codziennych życiowych zadań, stereotypowe myślenie objawia się twierdzeniem, że skoro kobiety i mężczyźni się różnią, to powinni też zajmować się różnymi rzeczami. Trudno o ważniejszy głos w tej sprawie, niż ten wypowiedziany przez Panie, dla których „męska rzecz” to żaden problem. – Nigdy nie uważałam się za kogoś lepszego od innych. Każdy ma cechę czy umiejętność, której nie ma ktoś inny. Z drugiej strony mamy też pewne wady i w tej kwestii się różnimy. Aczkolwiek są też sytuacje, w których po prostu wykorzystuję moje predyspozycje i warunki. Czasem ktoś mnie prosi o pomoc w odkręceniu czegoś w trudno dostępnym miejscu. Jest mi łatwiej, bo mam drobne ręce. No, ale to przecież nie jest powód do poczucia wyższości – kwituje Wiktoria. Z tym zdaniem zgadza się Kinga. – Płeć nie jest żadnym wyznacznikiem. Uważam, że moją mocną stroną jest szpachlowanie i wyprowadzanie kształtów, co nie oznacza, że czuję się lepsza od innych. Każdy z nas ma coś, w czym czuje się dobry i to się liczy. Powinniśmy skupiać się na wzmacnianiu naszych mocnych stron, a nie oglądaniu i porównywaniu się z otoczeniem. Życzę każdemu, żeby w pracy robił, to w czym jest dobry, a nie to „w czym ktoś go widzi” albo „co wypada”. Na otwartym podejściu wszyscy zyskujemy – deklaruje „Pani lakiernik”.
Jaką płeć mają rodzynki?
– Chyba czasami wciąż się czuje jak ten tzw. rodzynek – zaczyna Kinga. Kobieta w męskim zawodzie to nadal rzadkość. Niestety wciąż wielu ludzi patrzy stereotypowo na kobiety, które chciałyby spróbować sił w zawodzie, który teoretycznie jest „męski”. To powoduje, że są dziewczyny, które mają trudności ze znalezieniem pracy. Mam nadzieję, że z biegiem czasu płeć nie będzie miała w tym większego znaczenia, gdyż każdy zasługuje na szansę – podsumowuje Kinga. Nieco inaczej na tę kwestię zapatruje się Wiktoria. – Haha, rodzynkiem byłam już od technikum, jako jedyna dziewczyna w roczniku. Może dlatego już nie zauważam takiego podejścia. Czasem dziwią się klienci. Przyjeżdżają do serwisu i dowiadują się, że ich samochodem zajmie się dziewczyna. Mam jednak do tego dystans. Czasem się z tego śmieję i robię swoje. Naprawiam tak dobrze, jak umiem, żeby już więcej się nie dziwili (śmiech). Męskie i damskie zawody to już przeszłość. Teraz każdy może swobodnie wybrać ścieżkę kariery. Skoro faceci mogą pracować w zawodach teoretycznie kobiecych, to ja mogę naprawiać układy zasilania paliwem. To proste – wyjaśnia Wiktoria.
Czy znajomym „kopara opada”?
Nie zaglądamy do kwestii prywatnych, ale trzeba też pamiętać, że praca jest jedną z najważniejszych części naszego życia i wpływa także na to, jacy jesteśmy prywatnie i jak wygląda nasz świat poza pracą. Rozmawiając z Kingą i Wiktorią nietrudno wyobrazić sobie scenkę spotkania ze znajomym, podczas którego pada pytanie „A czym Ty się właściwie zajmujesz?” i reakcji rozmówcy na odpowiedź „Naprawiam układy wtryskowe w samochodach o mocy ponad 500 KM”. Wyobraźnia, wyobraźnią, a jakie są doświadczenia bohaterek? – Oj często są zmieszani! Jeden z moich znajomych wręcz czuł się trochę zagrożony, że mogę go zagiąć w tematach motoryzacyjnych. Jeszcze się to jednak nie zdarzyło, ale też nie rozmawialiśmy o wtryskiwaczach, szynach common-rail i innych elementach układu zasilania, którymi się zajmuję na co dzień – śmieje się Wiktoria. – No jasne, że są zaskoczeni i ja się w sumie temu nie dziwię. Nie chodzi tu jednak o umiejętności. Ja sama też nie spodziewałam się, że wyląduję w lakierni, więc trudno, żeby znajomi „wywróżyli” mi taki zawód – tłumaczy Kinga.
„Gdzie Ty tu dziewczyno do takiej roboty?”
Emocje związane z nowym miejscem pracy przeżywał chyba każdy. Ich źródło to jednak nie tylko stereotypy, ale też kwestie charakterologiczne, niezależne od płci. Jak to było w przypadku naszych bohaterek? – Nie będę ściemniać, że dostałam pracę w serwisie Grupy DBK i pierwszego dnia poszłam na pewniaka, rozluźniona jak przed wypadem do kina. Stres był, ale lekki, bo miałam już za sobą szkolne praktyki. Ten czas pomógł mi przezwyciężyć moją nieśmiałość. Przestałam się też bać, że ktoś będzie się nabijać z tego, że „gdzie ty tu dziewczyno do takiej roboty” – opowiada Wiktoria. – Szybko się zaaklimatyzowałam. Już po kilku dniach czułam się jak u siebie w garażu, choć nie zawsze i nie wszystkie narzędzia są poukładane (śmiech). Duża w tym zasługa ludzi. Serdeczne podejście i wzajemna pomoc budują dobrą atmosferę. To z kolei kolejny argument za tym, że liczy się to jak człowiek myśli, a nie jego płeć – dodaje. Jak to było w przypadku olsztyńskiej lakierniczki? – Trochę czasu już minęło, a ja pamiętam jakby to było wczoraj. Bałam się, to normalne. Nie wiedziałam do końca, jakie zadania dostanę, czym będę się zajmować i w końcu – jak przyjmą mnie ludzie. Nie jestem zbyt rozmowną osobą, co też nie ułatwia sprawy. To może rodzić kolejny stereotyp „nie dość, że baba, to jeszcze niesympatyczna”. Na szczęście obawy były bezpodstawne. W pracy mam obok siebie życzliwych i pomocnych ludzi. Są też wymagający i to też doceniam. Nie brakuje też wielu naprawdę zabawnych sytuacji. Kiedyś jedna pani mnie zaczepiła i zapytała czym się zajmuję. Odpowiedziałam, a owa Pani skwitowała to z uśmiechem mówiąc: „Mój mąż powtarza mi, że też mogłabym być lakiernikiem, bo tak pięknie maluję sobie paznokcie”. No cóż, czasem bardzo bym chciała, żeby moja praca była tak prosta, jak mizianie pędzelkiem po paznokciach w domowym zaciszu – opowiada ze śmiechem Kinga.
W „Czterdziestolatku” kobieta pracująca wspomniała, że była też pilotem transportów z niebezpiecznymi ładunkami. Gdyby ktoś chciał zrobić współczesną wersję tego serialu, to do wątków transportowych bez wahania polecamy Wiktorię i Kingę. Dadzą radę. Wiemy to doskonale. A na koniec – wszystkim Paniom – życzymy tego, żeby zawsze i wszędzie mogły swobodnie wybierać ścieżki kariery i czuć się spełnione za każdym razem, gdy kończą pracę i wracają do domów.